Zauważyłam, że jestem bardzo podatna na uzależnienia ostatnio. Oczywiście nie mówię o narkotykach, czy alkoholu, bo od tego zawsze stroniłam. Mówię o moim uzależnieniu od telewizji, jedzenia słodyczy, niezdrowego jedzenia typu fast food. Nikt nie wie, ile ja tego codziennie zjadam. Batony, chipsy, hamburgery, cola. Ukrywam ile tego jem, bo jest mi po prostu bardzo wstyd. Na szczęście waga na to nie wskazuje, więc nikt nic nie podejrzewa. Wszyscy wiedzą, że lubię fast foody, ale nikt się nie spodziewa, że aż do tego stopnia. Nikt nie podejrzewa, że bywa, iż codziennie mega paka chipsów jest zjedzona przed snem. Nikt nie podejrzewa, że zjem kilka batoników, poprawię chipsami i colą. Od dłuższego czasu zastanawiam się, czy mój nastrój w dużej mierze nie jest właśnie spowodowany takim odżywianiem się. Macie jakieś doświadczenie w tej kwestii? No bo, czy nie można mieć obniżonego nastroju, dołka emocjonalnego i nerwów (przez cały czas) właśnie przez takie jedzenie śmieciowe? Może właśnie tutaj leży problem, a przynajmniej jakaś część?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz