Czy mieliście kiedyś wrażenie, że Wasz świat zwariował? Nie mówię o świecie jako całości, nie mówię o ludziach tworzących ten świat, nie mówię też o wartościach. Mówię tutaj o waszym własnym, małym świecie. Czy mieliście więc wrażanie, że on zwariował? Że Wasza równowaga emocjonalna została poważnie zachwiana? Że już nic nie jest jak dawniej, a już na pewno nie jest tak jak powinno być? I to na każdej możliwej płaszczyźnie? Ja mam właśnie takie nieodparte wrażenie, ale niestety nie od wczoraj, niestety nie od miesiąca lecz od co najmniej dwóch lat. To jest właśnie powód założenia tego bloga przeze mnie. Taka ostatnia deska ratunku, że może dzięki pisaniu dam radę. Uczepiłam się tej myśli jak tonący brzytwy. Wcześniej tylko czytałam blogi różnych osób. Blogi te często mnie inspirowały, często dawały nadzieję, że lepsze jutro jest możliwe. Ale niestety nic się nie wydarzyło. Lepsze jutro nie nadeszło, nadeszło tylko gorsze i z każdym dniem mój mały świat staje się nie do zniesienia
Czy kierowała kiedyś Wami ogromna chęć zmian? Mną tak, ale za każdym razem był to słomiany zapał. Wiecie, na początku wielkie podekscytowanie, energia do działania, a potem wielkie lenistwo. Zawsze przypominało mi to postanowienia noworoczne, bo u mnie zawsze jest tak, że robię wielkie plany, zawsze mają nadejść poważne zmiany w moim życiu. I one faktycznie nadchodzą. Tylko, że są to zmiany na gorsze.
Nie wiem co się dzieje ze mną, ale z każdym dniem, miesiącem jest coraz gorzej. Nie potrafię poukładać sobie w głowie z czego to wszystko wynika. Ogarnęła mnie wielka frustracja, bo mam wrażenie, że pomimo moich lat nic jeszcze nie udało mi się osiągnąć. Może wielu z Was powie: jesteś jeszcze młoda, całe życie przed tobą, masz dopiero 26 lat. Ale w tej chwili czuję się jakbym przegrała swoje życie. Ogromną frustracje w sobie noszę ponieważ z każdym dniem staję się kimś, kim nigdy być nie chciałam. Staję się osobą wypełnioną po brzegi cechami, których nigdy nie chciałam posiadać. I stoję w tym martwym punkcie jak zaczarowana. Jakby ktoś odarł mnie z wszelkiej siły sprawczej, ale pozostawił rozum, który wie co należy zrobić, ale ja jako całość nie jestem tego w stanie osiągnąć. Ogarnęła mnie frustracja, bo wiem z czym muszę walczyć, a nie robię z tym nic. I na początku było jak zawsze... zapał, myśl, że teraz na pewno się uda zmienić siebie, zmienić swoje życie, a potem... znów wielkie nic. Wielkie plany poważnych zmian, które znów odeszły w niepamięć. Pozostało wielkie rozczarowanie.
Jak odczarować siebie? Tak bardzo bym chciała się zmienić, tak bardzo bym chciała być taka jak kiedyś. Pełna energii, wesoła, przyjazna, znająca swoją wartość. A teraz? Teraz czuję się, jakbym była zawieszona w otchłani. I pewnie wielu z Was powie, że przecież mogę się zmieniać, zwłaszcza, że wiem co chcę zmienić. Ale ja już nie wiem jak, nie umiem zacząć, nie potrafię wydobyć z siebie jakiejkolwiek energii. Jak przezwyciężyć to zawieszenie w próżni? Próżnia - dobre słowo, które nawiasem mówiąc bardzo dobrze opisuje ostatnio moje życie.
Ku lepszemu życiu... dlatego, że po raz ostatni podejmuję próbę ku zmianom, które mają doprowadzić mnie do lepszego życia, choć już nie bardzo w nie wierze. Może Wy dacie mi wiarę i siłę. Jeśli jednak i tym razem mi się nie uda, to po prostu jestem nic nie warta jako człowiek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz