poniedziałek, 7 stycznia 2013

Przerażenie w oczach!

Nie było mnie tutaj bardzo długo. Ponad pół roku. To wystarczający czas aby poczynić wiele w kierunku zmian na lepsze. Jednak nie dla mnie. Ja nie zrobiłam nic. Potrzebuję chyba jakiegoś specjalnego zaproszenia w tym kierunku lub bardzo mocnego kopa w tyłek! Tak, to drugie byłoby dla mnie znacznie lepsze. 
Przeraziło mnie to, że ponad pół roku nie zaglądałam tu w ogóle, a przecież blog ten miał być impulsem do zmian na lepsze. Miałam pisać o swoich przemyśleniach, miałam powoli, krok po kroku zmieniać się. Przeraziło mnie to, że to co wówczas pisałam nie straciło w ogóle na aktualności, a wręcz przeciwnie - nabrało jeszcze większej mocy! Moje życie toczy się gdzieś poza mną. Życie płynie do przodu, a ja tkwię nadal w martwym punkcie. Przeraża mnie to i ten strach jest tak potężny, że nie wiem już jak ruszyć do przodu. 
Ludzie idą naprzód i osiągają swoje cele, a ja stoję w miejscu, ewentualnie cofam się. Nie potrafię wyznaczyć celu i osiągnąć go od początku do końca. Nie potrafię przezwyciężyć swojego lenistwa oraz swojego słomianego zapału. Pora spojrzeć prawdzie w oczy: jestem leniwa, nie chce mi się wypełniać obowiązków, a już na pewno nie robię tego regularnie. Robię to po prostu z doskoku. 
Wszystko to sprowadza się do jednej myśli, a mianowicie, że jestem nic nie warta, że jako człowiek nie potrafię nic osiągnąć, że nie umiem wyznaczyć sobie punkt po punkcie co chcę zrealizować, tylko tak żyję bezowocnie. Przyjmuję co mi dzień przyniesie, zamiast sama zacząć kierować dniem. 
Podczas spotkania z przyjaciółką usłyszałam, że ona wszystkie swoje zamierzenia realizuje. Zakłada sobie coś i po prostu idzie na przód i realizuje to w określonym czasie. I nawet jak jest ciężko lub chwilowo zwalnia to i tak idzie do przodu. To coś, o czym ja również marzę. Nie miałam odwagi powiedzieć przyjaciółce, że mnie po prostu nic się nie udaje.  Pewnie przesadzam używając słowa "NIC", ale wiele rzeczy mnie przerasta. I to z własnej winy, bo zaczynam coś i nie kończę. Nie potrafię się zupełnie zorganizować, nie potrafię prowadzić sprawy od początku do końca!
Inna przyjaciółka powiedziała kiedyś, że denerwuje ją jak ktoś marudzi i powtarza w kółko, że chce zacząć coś robić, a tego nie robi - pomyślałam, że nawet nie wie, że mówi o mnie. Ja bardzo długo mówię o tym, że chcę, a w żadnym stopniu tego nie realizuję.
Ale jak zacząć? Tego nie potrafię. Bo nawet jak zaczynam, to łapię się za wiele rzeczy naraz, a w rezultacie żadnej z nich nie kończę.
Może Wy macie jakieś pomysły, może Wy mieliście coś podobnego w którymś momencie swojego życia?